sobota, 28 grudnia 2013

Gościnnie u Gosi i kilka sylwestrowych propozycji


Wciąż świętuję.
Chodzę w piżamie do południa.
Gapię się na śpiące koty.
Cieszę się pełną lodówką.
Odpoczywam od gotowania.
Unikam telewizji i komputera.
Pochłaniam kolejne książki.
Przyjmuję gości i składam wizyty.
Dziś jestem u Gosi :)
Rozmawiamy o książkach.
Jeżeli lubicie o nich czytać,
zajrzyjcie koniecznie na Czytelniczy.
Zanim jednak to zrobicie, 
zaparzcie sobie dużą porcję kawy lub herbaty
i rozsiądźcie się wygodnie w ulubionym fotelu.
Biorąc pod uwagę treści tam zawarte,
wizyta może zająć Wam dłuższą chwilę;)
Zostawiam Was z lekturą 
oraz kilkoma propozycjami na sylwestrowe przyjęcie.
Do zobaczenia w przyszłym roku!

































Spełnienia marzeń w Nowym Roku!
Wielu inspiracji, odkrywania kolejnych pasji
i wytrwałości w dążeniu do celu :)



poniedziałek, 23 grudnia 2013

Magicznych Świąt!


Choinka ubrana.
Prezenty spakowane.
Piernik przełożony.
Karp kąpie się w cebuli.
Śledzie nabierają smaku.
Makowce rosną w piekarniku.
Pozostało tylko złożyć Wam życzenia:)




Niech Wasze Święta błyszczą i migocą,
niech pachną suszonymi grzybami i sosnowymi gałązkami,
niech smakują ulubionymi potrawami.
Przede wszystkim jednak, 
niech będą wypełnione radością 
oraz ludźmi bliskimi Waszemu sercu
i na tyle magiczne, abyście choć na chwilę
zapomnieli o troskach dnia codziennego. 




wtorek, 17 grudnia 2013

Zupa ziemniaczano porowa, czyli moje Vichyssoise.





Wszędzie dookoła już święta.
Migocą choinki przed domami,
w oknach świecą gwiazdki,
tu i ówdzie Mikołaj wspina się po rynnie.
Dookoła słychać świąteczne życzenia,
na każdym rogu mnóstwo jemioły
i nawet wiecznie naburmuszona pani w warzywniaku
zaczęła bardziej przyjaznym okiem patrzeć na klientów.
Wirtualny świat pachnie świątecznymi aromatami.
W piekarnikach rumienią się makowce i serniki.
W garnkach bulgoce barszcz i grzybowa.
Ktoś lepi uszka, ktoś inny piecze paszteciki.
A ja, choć świąteczny nastrój noszę w sobie już od dawna,
dopiero układam w głowie świąteczne menu.
Wspominam siekane śledzie z piernikiem Prababci
i smażone uszka z grzybami, i śliżyki,
które zawsze wygrzebywałam z płóciennego worka.
Prócz kilku pomarańczy nadzianych goździkami,
nie widać u mnie oznak zbliżających się świąt.
Mój piernik jeszcze dojrzewa,
a ciasteczka dopiero w planach.
W mojej kuchni wciąż zwyczajnie...



Vichyssoise

500 g ziemniaków
300 g pora, tylko biała i jasnozielona część
50 g masła
800-900 ml bulionu z kurczaka
150 ml białego, wytrawnego wina, opcjonalnie
biały pieprz
sól
150-200 ml śmietany 18%

do podania
szczypiorek

Ziemniaki obrać, pokroić w kostkę, ugotować w osolonej wodzie i odcedzić.
W garnku roztopić masło, dodać por pokrojony w plastry
i smażyć około 15 minut na bardzo małym ogniu, pilnując, aby się nie przyrumienił.
Dodać wino, jeżeli używamy, gotować kilka minut, aż odparuje.
Wlać bulion i gotować na małym ogniu 15-20 minut.
Dodać ziemniaki, zmiksować, a następnie przetrzeć przez sito, aby uzyskać gładką konsystencję.
Doprawić białym pieprzem i solą, wymieszać ze śmietaną.
Podawać na ciepło lub na zimno, posypaną drobno posiekanym szczypiorkiem.






piątek, 6 grudnia 2013

Listopadowa piekarnia i chleb kukurydziany





Minął listopad, a grudzień idzie w jego ślady
i choć to dopiero początek, za chwilę się skończy.
Wiem, bo to nie pierwszy raz, kiedy ambitne plany zostają gdzieś w tyle,
a ich miejsce zajmują mniej lub bardziej cieszące obowiązki.
W moim kalendarzu brakuje co najmniej dwóch grudniowych weekendów.
Nieplanowane uroczystości, przeoczone rocznice,
przełożone spotkania, zaległe prace domowe,
brak pomysłu na świąteczne prezenty i dekoracje.
Kto by się jednak tym wszystkim przejmował,
skoro dookoła ludzie, na których można liczyć,
migoczące światełka, które rozświetlają szarość dnia,
w domu pachnie cynamonem, goździkami i grzanym winem,
palą się świece i  rozbrzmiewają świąteczne dźwięki,
a w naszej listopadowej piekarni pachnie chlebem,
którego wnętrze ma niezwykle optymistyczny kolor.




Chleb kukurydziany na poolish, 
czyli polskim rozczynie drożdżowym
Na podstawie przepisu Hamelmana

 zaczyn „poolish”
125 g maki pszennej 500
125 g wody
0,5 g drożdży świeżych (mniej niż ¼ łyżeczki drożdży instant)

ciasto właściwe
250 g maki 500
125 g maki kukurydzianej
190 g wody
1 łyżeczka soli
7 g drożdży świeżych (plaska łyżeczka instant)
1,5 łyżki oleju
250 g zaczynu j.w.

W przeddzień pieczenia zrobić zaczyn poolish. 
Rozmieszać drożdże w wodzie, dodać mąkę i całość wymieszać. 
Przykryć folią i odstawić na 12 do 16 godzin w temperaturze pokojowej.

Następnego dnia rozprowadzić drożdże w wodzie, 
wymieszać je z mąką kukurydzianą i odstawić na ok. 15 minut.
W tym czasie mąka kukurydziana trochę napęcznieje, 
co powinno ułatwić późniejsze wyrabianie ciasta. 
Dodać pozostałe składniki chleba i wyrabiać (mikserem ok. 3 minut – poziom 1). 
Mąka kukurydziana nie jest łatwa do wyrabiania, dlatego ważne jest, 
aby na tym etapie skontrolować konsystencję ciasta 
i w miarę potrzeby dodać mąkę lub wodę. 
Wyrobić jeszcze raz około 3 minut (mikser – poziom 2). 
Ciasto powinno być gładkie, sprężyste i dobrze trzymające formę.
Przykryte ciasto odstawić do wyrośnięcia na półtorej godziny, 
w międzyczasie, po ok 45 minutach wyjąc je, 
lekko odgazować, uformować kulę i znowu odstawić.
Uformować bochenek i ułożyć go w koszyku do wyrastania,
przykryć i odstawić do wyrośnięcia na 1,5 godziny w ciepłym miejscu.
Po tym czasie ciasto powinno podwoić swoją objętość.
Piekarnik nagrzać do 240 st C z kamieniem do pieczenia lub blachą w środku.
Bochenek delikatnie przerzucić z koszyka, szybko naciąć, 
jednocześnie wrzucając na dno piekarnika kilka kostek lodu.
Piec 10 minut, zmniejszyć temperaturę do 200 st C i piec kolejne 20 minut. 




W listopadowej piekarni udział wzięli:

Amber - nasza niezawodna organizatorka:)
Margot -która wybrała dla nas ten przepis, opracowany przez Mirabbelkę:)